wtorek, 14 maja 2013

1.

Spojrzałam gniewnie na swojego ojca, nie chciałam wyprowadzać się z Nowego Yorku, tutaj miałam przyjaciół, chłopaka i co najważniejsze całą rodzinę. Moja matka zmarła trzy lata temu, od tamtej pory mój tata stał się nadopiekuńczy, liczyłam się tylko ja i praca. Lecz bardziej praca. Właśnie przez nią mieliśmy wyprowadzić się do nowego miasta który jest na drugim końcu kraju. Wywróciłam oczami wysłuchując kolejnych przekonań ojca, nie chciałam wyjeżdżać i koniec.
-Nie chcę, nigdzie nie jadę!- krzyczałam, miałam dość już tej rozmowy, jeśli mój krzyk i spokojny głos Mike bo tak miał na imię jej tata, można nazwać rozmową.
-Lucy, to dla mnie ważne, zrozum- usiadł obok niej na wygodnej sofie którą niedawno wybrała jego córka, zdecydowała że przydałby się remont, postanowił dać córce pieniądze aby urządziła mieszkanie według swojego gustu. Martwił się o córkę, dawał jej wszystko czego chciała, aby nie czuła się gorsza ponieważ nie miała matki. Sarah zmarła w wypadku samochodowym od tamtej pory wszystko w jego życiu się zmieniło. Ta praca była dla niego ważna.
-Nie możesz tutaj pracować?-zapytałam. Doskonale wiedziała że jej ojciec miał własne firmy na terenie całej Ameryki. Nie rozumiała po co ma wyjeżdżać aż do Patchway, skoro Nowy York miał więcej możliwości.
-Nie mogę, kiedyś to zrozumiesz, zresztą tym razem ci nie ulegnę, pojutrze wyjeżdżamy i ani słowa więcej młoda panno- zaskoczył ją tymi słowami, nigdy tak do niej nie mówił.
Przeklęłam pod nosem najgorsze słowa i poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na swoje ogromne łóżko i zaczęłam płakać. Nie chciałam zostawiać tutaj Kelsey, ani Austina. Wzięłam telefon do ręki i napisałam smsa do swojej najlepszej przyjaciółki aby przyszła jak najszybciej.
Wyciągnęłam ze swojej dużej szafy walizki, położyłam je na łóżko i zaczęłam pakować swoje ubrania. Nie umiałam ich wszystkich upchać, postanowiłam że oddam je potrzebującym.
Tak, Lucy Pepper chociaż rozpieszczona przez swojego tatusia, miała też serce.
Musiała przyznać że denerwowała ją opinia o sobie w szkole pod tytułem
"Zakochana rozpuszczona księżniczka bogatego tatusia, ale będę udawał że ją lubię, muszę mieć opinie" większość osób udawało że ją lubi ponieważ robiła najlepsze imprezy pod słońcem.
Jednak przyzwyczaiła się do tego, ważne że miała cudownego chłopaka Austina i przyjaciółkę Kelsey. Reszta się nie liczyła.
-Cześć skarbie- ujrzałam w drzwiach swojego pokoju przyjaciółkę ubraną w zwiewną sukienkę w kwiatki, wyglądała idealnie. Na jej ramiona opadały delikatnie blond włosy. -Chwila, co ty wyprawiasz?-zapytała patrząc na trzy walizki stojące obok łóżka.
-No widzisz, mój ukochany tatuś postanowił zniszczyć mi życie, Kelsey wyprowadzam się.-spojrzałam na nią smutno. Nienawidziłam tego.
-Będę tęsknić Lucy-zabolało, ona wyprowadzała się na drugi koniec kraju a ją stać tylko na "Będę tęsknić"? myślała że będzie przeżywać to tak jak ona. Cóż, myliła się.
Po godzinnej rozmowie Kelsey musiała już iść. Wyszłam na balkon wsłuchiwałam się w śpiew ptaków, nagle usłyszałam głos swojej przyjaciółki.
-Kochanie, ona się wyprowadza! tak! to kiedy impreza? oh Austin-zaśmiała się. Lucy słysząc tą rozmowę nie dowierzała, czyli jej najlepsza przyjaciółka miała romans z jej chłopakiem? to niemożliwe. Teraz na prawdę cieszyłam się że stąd wyjeżdżam, chciałam zacząć wszystko od nowa.
Nie zamierzałam płakać, nie przez tych ludzi. Byłam silna. Weszłam z powrotem do pokoju sięgając po swojego iPhone, wybrałam numer Austina. Chciałam się na nim zemścić, zaprosiłam go do siebie, czekając na niego obmyślałam plan jak to zrobić. Postanowiłam zabawić się w gówniarza. Nabrałam wody do balonów na wodę i postawiłam je na komodzie obok drzwi wejściowych.
Usłyszałam dzwonek, czyli już przyszedł. Przykleiłam uśmiech do twarzy i otworzyłam drzwi.
-Cześć kotek-jego usta kierowały się do moich, poczułam uczucie odrazy ale zmusiłam się go pocałować.
-Cześć, co tam u Kelsey?-zapytałam ciekawa jego odpowiedzi. Wyraz jego twarzy pokazywał że był zaskoczony, a zarazem zestresowany.
-Skąd mam wiedzieć? to twoja przyjaciółka. -uśmiechnął się. Kłamca.
-Oh, nie udawaj, jesteś żałosny ale wiesz co? wyprowadzam się, ale to już wiesz. Bardzo się z tego powodu cieszę, nie będę musiała widzieć waszych mord nigdy więcej skarbie.- wzięłam do ręki balony z wodą i rzuciłam w niego.  Po chwili był cały mokry, uderzyłam go z otwartej dłoni w prawy policzek który po chwili był czerwony. -Do nigdy nie widzenia skarbie.- zamknęłam mu drzwi przed nosem zadowolona z tego że wygrałam. Może to było dziecinne, ale wygrałam. Znowu.


Niechętnie wywlokłam się z łóżka, rozglądając się po pokoju w którym nie było już nic. Wzięłam głęboki oddech aby zaraz go głośno wypuścić. Weszłam do łazienki, szybko wskakując pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Przyda mi się małe SPA. Załatwię to w Patchway, moim nowym miejscu na ziemi. Byłam ciekawa jaki dom będziemy mieli, czy to będzie ogromna willa z basenem jak w Nowym Yorku, czy może bez basenu, o innym domu nie było mowy. Nalałam trochę swojego truskawkowego szamponu na dłoń i umyłam włosy. Po dokładnym spłukaniu całego ciała, wyszłam z prysznica owinęłam ciało ręcznikiem i wyszłam znów do pokoju. Ubrałam już wcześniej przygotowany przeze mnie zestaw i rozczesałam swoje brązowe włosy. Pozwoliłam im aby wyschły same ponieważ nie chciało mi się szukać suszarki w walizce. Tak, to już dzisiaj, wyjeżdżam, cholernie się boję.






























































1 komentarz:

  1. asjagfkjshgfakryufdayksvbgyhkr <3
    Dodasz przycisk do obserwowania ? Chciałabym być na bierząco ;3
    CUDOWNE !! : *

    OdpowiedzUsuń